Zaczyna się od ciekawości
Witajcie! Mam na imię Monika i chciałabym podzielić się z wami historią mojej podróży. Dorastałam w południowej Rumunii, w regionie, w którym wiara i tradycja stanowią ważne elementy codziennego życia. Wyobraźcie sobie niedzielne poranki wypełnione dźwiękiem kościelnych dzwonów i słuchaniem przypowieści z Pisma Świętego. Wyobraźcie sobie, że każda życiowa decyzja jest uwarunkowana tradycją. Taki właśnie był mój świat. Ale nawet jako dziecko nie byłam w stanie powstrzymać ciekawości świata, który krył się za tymi historiami.
Byłam ciekawskim dzieckiem, które zawsze pytało: „ale dlaczego?”. Moi rodzice, dziadkowie i nauczyciele uśmiechali się wówczas, wyjaśniając: „Bo tak już jest i tak to się robi, od zawsze”. Nie wystarczało mi to. Pragnęłam zrozumieć te wszystkie „jak” i „dlaczego” stojące za tym wszystkim. Moja ciekawość zaprowadziła mnie do miejskiej biblioteki, gdzie spędzałam wiele godzin odkrywając książki z dziedziny nauki, historii i filozofii. Książki otworzyły przede mną nowe światy wzbudzając we mnie trwające całe życie zamiłowanie do nauki.
Kwestionuję normy
Krótko po przekroczeniu dwudziestki, jako młoda studentka, zaczęłam kwestionować przekonania religijne towarzyszące wcześniej mojemu dorastaniu. Miało to wiele wspólnego z poznawaniem ludzi reprezentujących różne kultury, religie i środowiska. To był pouczający czas i po głębokiej emocjonalnej introspekcji, ostatecznie uznałam, że jestem ateistką i humanistką. W moim głęboko ortodoksyjnym religijnym społeczeństwie, był to grom z jasnego nieba. Moja rodzina była zdezorientowana, moi przyjaciele sceptyczni, a ja sama często czułam się wyobcowana. Wybuchały kłótnie, były chwile zwątpienia, ale wiedziałam, że muszę podążać własną ścieżką.
Pamiętam szczególnie ostrą kłótnię z członkiem rodziny, który powiedział mi wówczas: „Pożałujesz tego. To wiara jest naszym spoiwem”. Był to dla mnie trudny moment, ale tylko zwiększył moją determinację, by odnaleźć swoją własną prawdę.
Potrzeba było wiele rozmów, ale z czasem stało się coś wspaniałego – moja rodzina zaczęła rozumieć i akceptować moje wybory. Ich wsparcie wiele dla mnie znaczyło, sprawiło, że w mojej podróży czułam się mniej samotna.
Znajduję moje plemię
Pomimo wyzwań, pozostałam wierna sobie. W 2010 roku przystąpiłam do Rumuńskiego Stowarzyszenia Świecko-Humanistycznego i poczułam się, jakbym znalazła swoje plemię. Byliśmy małą, ale pełną pasji grupą, a naszą mantrą stały się słowa Margaret Mead: „Nigdy nie należy wątpić, że mała grupa myślących, zaangażowanych obywateli może zmienić świat; w istocie tylko im zawsze się to udaje”. Ten cytat był nie tylko inspirujący – był wezwaniem do działania, napędzającym każdy nasz projekt i każde spotkanie.
Społeczność humanistów stała się moją bezpieczną przystanią. Znalazłam mentorów, którzy mnie prowadzili, rówieśników, którzy mnie wspierali i wspólną wizję, która utwierdzała nas w działaniu. Pracowaliśmy nad projektami zachęcającymi do krytycznego myślenia, promującymi prawa człowieka, często napotykając na opór, ale nigdy się nie cofając. Jednym z naszych pamiętnych projektów był Kalendarz Naukowy, który podkreślał osiągnięcia naukowe i promował edukację. Widok dzieci i nauczycieli doceniających nasz projekt stanowił nasz moment triumfu, potwierdzeniem sensu naszego działania.
Kilka lat później zostałam mianowana na stanowisko Dyrektor Wykonawczej Stowarzyszenia i był to decydujący moment. Nasza ciężka praca została doceniona, dając nam szansę na dalszy rozwój. Nieustannie poszerzaliśmy swój zasięg, angażując się na międzynarodowe platformach i kontynuując działania na rzecz praw człowieka i świeckiej edukacji. Miałam okazję reprezentować rumuńskich humanistów na spotkaniach wysokiego szczebla, co samo w sobie było zarówno zaszczytem, jak i świadectwem naszego rozwoju.
Miłość i wspólne wartości
W tej podróży, będąc jeszcze studentką i ciągle odkrywając swoją drogę, znalazłam również miłość. Spotkałam kolegę humanistę, który podzielał moją pasję do zmian. Kilka lat później wzięliśmy ślub podczas pierwszej w Rumunii humanistycznej ceremonii małżeństwa, piękną celebrację naszych wartości i naszej miłości. A teraz, ponad dekadę później, mamy wspaniałą rodzinę i oboje świętujemy humanistyczne wesela innych ludzi, szerząc radość i wartości, które są nam bliskie.
Lekcje z podróży
Niedawno skończyłam 40 lat i patrząc wstecz, mogę powiedzieć, że moja podróż była wspaniałą lekcją życia. Dowiedziałam się, jak wytrwale dążyć do celu, doświadczyłam siły, jaka tkwi w społeczności, w nieustępliwości, uświadomiłam sobie znaczenie etycznego przywództwa. Napotykane przeciwności wzmocniły moją wiarę w to, że warto trwać przy swoich przekonaniach i że zbiorowe działanie ma moc transformacji. Przejrzystość, odpowiedzialność i nieustanne dążenie do prawdy są od zawsze moimi wiodącymi zasadami.
Nuta inspiracji
Mam nadzieję, że moja historia zachęci Cię do zadawania pytań i poszukiwania własnej prawdy. To, że kwestionuje się status quo i podąża z pasją za swoimi marzeniami jest najzupełniej OK. Ścieżka każdego z nas jest inna i to właśnie sprawia, że każda podróż jest wyjątkowa i wartościowa. Mam nadzieję, że moje doświadczenia sprawią, że choćby jedna osoba ośmieli się odkryć własne przekonania i będzie ich bronić, przezwyciężając przy tym wszystkie wyzwania, jakie pojawią się na jej drodze.
Nie przestawajmy marzyć, wirujmy dalej w tym tańcu i wykuwajmy przyszłość, w której kierować się będziemy rozsądkiem, współczuciem i człowieczeństwem. Przecież wystarczy nawet niewielka grupa myślących, zaangażowanych obywateli, by zmienić świat na lepsze.
Monica Belițoiu z Rumunii
tłumaczenie z angielskiego: BT Forum